niedziela, 4 maja 2014

Przejebane być wrażliwym - rozdział 1

Schludnie ubrany chłopak szedł przez miasto ze spuszczoną głową. Spuchnięte i zaczerwienione oczy ukrywał pod czarną grzywką. Z kieszeni płaszcza wyjął paczkę papierosów i zapalił jednego. Jego myśli wciąż krążyły w okół jednej osoby.
~ Nie ważne jaki jest ostateczny wynik. Takie jest nasze przeznaczenie. Nawet jeśli próbuję zapomnieć, w mojej pamięci przewija się wizerunek tej osoby. Miłość jest złym wspomnieniem. Przynosi tylko ból. Poproszę środek przeciw bólowy... Kiedy wszystko będzie w porządku? Kiedy znowu wzejdzie słońce? Czy tak właśnie wygląda samotność? Nic poza morderczym bólem? Krztuszę się. Nie mogę złapać oddechu. Czas wcale nie leczy ran... ~ 
Zgasił papierosa tuż przed cmentarzem i przekroczył jego bramę. Powoli wędrował między alejkami aż w końcu doszedł do celu. Wyjął figurkę małego aniołka i postawił ją na nagrobku na którym widniał napis:
 Park SoonJun
14.11.1991 - 06.08.2014

   - Witaj Hyung. Przepraszam, że dopiero teraz przyszedłem. 3 miesiące to długi czas, wiem. Wcześniej byłem w szpitalu - mimowolnie dotknął blizn na swojej twarzy - a później dochodziłem do siebie w domu. Nadal nie wierzę, że nie ma cię przy mnie... Codziennie słyszę twój śmiech, kiedy zasypiam czuje twoje objęcia i cichy oddech tuż obok mnie, ale to tylko moja wyobraźnia... Brakuje mi rozmów z tobą. Gdyby teraz ktoś mnie zobaczył pomyślałby, że oszalałem - zaśmiał się, ale w tym śmiechu była tylko gorycz i ból. Usiadł na ławeczce i dalej kontynuował swój monolog smutnym głosem - Potrzebuje środków przeciwbólowych. Pomóż mi, zabierz ode mnie ten ból Hyung. Zawsze myślałem, że byłeś dla mnie szkodliwy, ale byłem w błędzie. Nie mogę bez ciebie żyć. Nie potrafię nawet zadbać o samego siebie. Co powinienem zrobić? Czuję jakbym miał umrzeć... To mnie zabija, ale myślę o tobie. Naprawdę, jesteś dla mnie jedynym lekarstwem, ale... chyba nasza historia już się skończyła... Pójdę sobie teraz Hyung. Muszę się przygotować do powrotu do szkoły, a to dla mnie trudne... Przepraszam, że tak krótko byłem u ciebie. Niedługo znów przyjdę, obiecuje. Kocham cię, do zobaczenia... 

   Wstał i nie patrząc na grób zaczął wracać tą samą drogą którą przyszedł. Wiatr smagał jego twarz zimnym, jesiennym powietrzem. Po zarumienionych policzkach płynęły mu zły. Zaczął biec. Coraz szybciej i szybciej. Nogi same zaniosły go na most. Zapłakany i ledwo widzący na oczy stanął na barierce. Kilka lat temu stał w tym samym miejscu. Nie widział sensu w swoim marnym życiu, ale miał za mało odwagi i nie skoczył. Niedługo później pojawiło się szczęście jego życia - SoonJun. Starszy, przystojny i na maksa zwariowany. Zaopiekował się nim i wszystko było dobrze, aż do tego nieszczęsnego wypadku. Poznali się kiedy SooJi miał zaledwie 15 lat. Starszy o 4 lata chłopak stał się dla niego wszystkim. Spotkali się w jednym z klubów w Seulu. SooJi był wtedy jeszcze w miarę porządnym nastolatkiem. Na pierwszy rzut oka z tłumu nie wyróżniało go nic. Był średniego wzrostu, szczupły, z lekko dłuższymi włosami opadającymi mu na twarz. SoonJun szukając na imprezie kogoś ciekawego ominął wzrokiem młodego chłopaka. Dopiero wracając z papierosa kiedy wpadł na SooJi  zaniemówił patrząc mu w oczy. Chłopiec był posiadaczem dużych, pięknych i bardzo smutnych oczu. Młodszy spanikowany zaczął przepraszać za zderzenie. Jako zadośćuczynienie miał zaprosić Hyunga na obiad. Następnego dnia spotkali się w małej prawie pustej restauracji. Pomimo różnicy wieku doskonale się rozumieli. Rozmawiali kilka godzin. Świetnie się dogadywali i od razu się polubili. Zaczęli się spotykać co jakiś czas, Zawsze przychodzili do tej samej restauracji i siadali przy tym samym stoliku. Nawet nie zauważyli kiedy ich przyjaźń przerodziła się w coś więcej. Z czasem SoonJun odkrywał przed młodszym coraz więcej tajemnic. Nauczył go wielu rzeczy. Nie tylko w pracy jaką obaj później wykonywali, ale starał się przekazać mu coś. Zawsze powtarzał, że trzeba walczyć do końca, a samobójstwo popełniają tylko słabi.
   - Musisz walczyć debilu! Za siebie i za SoonJun'a! Aigoo głupotę to mam chyba dziedziczną.
Zszedł z mostu i ruszył w kierunku miejsca w którym zawsze się spotykali. Dzisiaj pierwszy raz od wypadku wyszedł z domu nie licząc powrotu ze szpitala. Snuł się po ulicach jak cień.
Zatrzymał się przed wejściem i otarł oczy. Zamówił piwo i usiał przy ich stoliku.
   - To był zły pomysł - wyszeptał do siebie kiedy wspomnienia zaczęły wracać. Z każdym łykiem alkoholu zalewającego jego gardło coraz więcej łez spływało po jego policzkach.
Młody pracownik widząc stan klienta usiadł naprzeciwko niego.
   - Proszę pana wszystko w porządku?
   - Pff spieprzaj. Nie widać że nie chce towarzystwa?! - odwarknął SooJi
   - Ej spokojnie. Pewnie chodzi o laskę... Nie rozpaczaj. Na pewno nie jest tak źle...
   - Jestem gejem debilu - warknął.
Lekko speszony chłopak spuścił głowę.
   - W-wybacz...
   - Widzisz to? - wylał na stolik trochę alkoholu dzięki czemu ukazał się wyryty napis "Dla Ciebie <3"
   - Uhum...
   - SoonJun napisał to dla mnie... A teraz go kurwa nie ma! Wariuje... - zamilkł a z jego oczu wypłynęły kolejne łzy.

Młody chłopak nie mógł patrzeć na cierpienie upitego już klienta. Wezwał dla niego taksówkę i poprosił o odwiezienie go do domu. Czuł się trochę nieswojo podczas rozmowy z nieznajomym. Był intrygujący jak nikt dotąd w tym lokalu. Kelner przysiągł sobie, że kiedyś jeszcze porozmawia z tym chłopakiem i dowie się o nim czegoś więcej.